Kultura
„Wystarczy nagłówek” – reportaż z kraju, który wie wszystko zanim zacznie czytać

Warszawa. W kawiarni w centrum stolicy klient wpatruje się w ekran telefonu. Na stronie jednego z portali widnieje tytuł: „Szok! Lekarze odkryli, że kawa może…” – i dalej już nie trzeba. – To wystarczy – mówi pewnym głosem pan Janusz, 54 lata. – Skoro kawa może, to ja mogę też. Piję dalej, bo nauka stoi za mną.
Zjawisko „nagłówkowej wiedzy” ogarnęło Polskę jak niegdyś moda na kasety magnetofonowe. Czytanie całych artykułów zostało uznane za przeżytek, a scrollowanie do końca – za sport ekstremalny. – To niebezpieczne. Można się dowiedzieć czegoś, co zmieni punkt widzenia – ostrzega pani Maria, emerytka, która wiedzę o świecie czerpie wyłącznie z pierwszych pięciu słów.
Eksperci biją na alarm
Profesor Jerzy Tytułowski z Uniwersytetu Nagłówków twierdzi, że społeczeństwo znalazło sposób na skrócenie procesu edukacji. – Artykuł potrafi mieć nawet trzy strony! Nagłówek? Dziewięć słów. A efekt ten sam – człowiek wie, co myśleć. To czysta efektywność.
Psycholodzy zauważają jednak skutki uboczne. Pojawiła się nowa jednostka chorobowa: syndrom nagłówkowego autorytetu. Objawy? Pewność siebie, połączona z kompletnym brakiem wiedzy. – To trochę jak kierowca, który widząc znak „uwaga zakręt”, uznaje, że już zaliczył cały kurs rajdowy – tłumaczy dr Anna Skrót.
Lud mówi: „nie zawracaj mi strony”
– Czytam tylko tytuły. Artykuły są dla naiwnych, a komentarze dla ludzi bez życia – śmieje się Kamil, student. – Po co mi cały tekst „Cebula drożeje”, skoro ja już mam komplet informacji? Idę do sklepu i wiem, że cebula drożeje. To jest praktyczna wiedza.
Na forach internetowych pojawiają się też głosy, że czytanie całości to wręcz zdrada narodowa. – Tylko zdrajca klika w „czytaj więcej”! – ostrzega anonimowy patriota o nicku WolnyOdAkapitów.
Przyszłość: kraj tytułów
Media już się dostosowują. Niektóre portale rezygnują z treści w ogóle. Artykuł składa się tam z nagłówka powtórzonego trzy razy, zdjęcia kota i reklamy suplementu na wszystko. – Statystyki pokazują, że czytelnicy i tak nie klikają dalej. Więc po co się męczyć? – tłumaczy redaktor jednego z największych serwisów.
Socjolodzy przewidują, że do 2030 roku Polacy będą komunikować się wyłącznie nagłówkami. Randki, rozmowy w pracy, a nawet debaty polityczne zostaną zastąpione krótkimi frazami typu „Szok! On to powiedział!” albo „Zobacz, jak żyją naprawdę!”.
Jak podsumowuje pan Janusz z kawiarni: – Artykuły? Nie potrzebuję. Nagłówki wystarczą. Kto czyta, ten traci czas. A ja mam czas tylko na prawdę.